Smartfon jest niezbędnym urządzeniem codziennego użytku. Jego zakup może jednak dość mocno uderzyć po kieszeni, zwłaszcza gdy mówimy o modelach z wyższej półki. Większość osób szykujących się do wymiany obecnego telefonu poluje więc na dobre promocje cenowe, których ostatnio brakuje. Można wręcz odnieść wrażenie (słuszne), że smartfony bardzo podrożały. Z czego to właściwie wynika? Najważniejsze powody omawiamy w naszym poradniku.
Zacznijmy od najbardziej oczywistego powodu, dla którego tak trudno jest dziś upolować atrakcyjną promocję cenową. Zasada jest prosta: przecenia się te produkty, które albo schodzą już ze sceny ustępując miejsca nowym modelom, albo jest ich tak dużo, że trzeba jakoś pozbyć się zapasów magazynowych.
W obecnych realiach ta druga sytuacja praktycznie w ogóle nie ma miejsca. Wprost przeciwnie: smartfonów i generalnie elektroniki użytkowej brakuje, co jest spowodowane oczywiście pandemią, przerwaniem łańcuchów dostaw i niedostateczną podażą słynnych już półprzewodników.
Swoje trzy grosze do obecnej sytuacji dorzucili także producenci, którzy wpadli na pomysł, jak zmotywować klientów do kupowania wciąż najnowszych modeli smartfonów. Mistrzostwo w tej dziedzinie osiągnął koreański Samsung. W momencie, gdy na rynek wchodzi nowy telefon, jego poprzednik jest wycofywany z dalszej dystrybucji. Sprzedawcy mogą więc oferować wyłącznie zapasy magazynowe, a ponieważ te są dziś wyjątkowo skromne, to ze świecą szukać dobrych promocji.
Rynek smartfonów nie jest samotną wyspą, dlatego musi reagować na to, co dzieje się w światowej gospodarce – a dzieje się nie najlepiej. Wszystko za sprawą niespotykanej wcześniej skali dodruku pieniądza, która rozpędziła inflację. Skoro wszystko dookoła drożeje, często o kilkaset procent rocznie, to nie ma żadnego powodu, aby oczekiwać, że akurat smartfony będą tanieć, prawda?
To także ciekawe, ale niekorzystne dla naszych portfeli zjawisko. Dziś naprawdę trudno jest znaleźć na rynku prawdziwie budżetowy smartfon, oferujący tylko podstawowe funkcje i dostępny w niskiej cenie. Nawet modele z dolnej półki są dziś wyposażone w funkcje, których jeszcze kilka lat temu mogliśmy spodziewać się tylko w tzw. flagowcach. To oczywiście powoduje dalszy wzrost cen.