Większość z nas wie, jaka jest zasada działania klatki Faradaya. W dużym uproszczeniu: jest to ekran wykonany z metalu, który chroni przed polem elektrostatycznym. Współcześnie klatkę Faradaya można wykorzystywać również do odizolowania się od wszelkich sygnałów, w tym radiowych czy Wi-Fi. I właśnie ten fakt podkreślają sprzedawcy tzw. klatek na router. Co to właściwie jest? Po co ktoś to kupuje? Wszystko wyjaśniamy w naszym artykule.
Technologia 5G nie jest jeszcze powszechnie dostępna, ale to powinno się zmienić w przeciągu kilku najbliższych lat. Przyspieszenie Internetu jest konieczne, aby dalej realizować ideę tzw. IoT (Internet of Things), dzięki czemu w przyszłości będziemy masowo korzystać z autonomicznych samochodów, systemów bezprzewodowej komunikacji z domem i poszczególnymi urządzeniami itd.
Jedni widzą w 5G szansę, inni natomiast zagrożenie. I właśnie na obawach oraz uprzedzeniach tej drugiej grupy żerują sprzedawcy oferujący tzw. klatki na router. Przekonują oni, że jest to skuteczny sposób, aby zabezpieczyć się przed sygnałem 5G w domu czy w biurze, a tym samym zapewnić sobie wysoki poziom ochrony przed rzekomo śmiertelnym zagrożeniem (opowieści o gotującym się mózgu etc.).
Prawda jest taka, że to, co sprzedawcy oferują na portalach aukcyjnych, nie jest żadną klatką Faradaya. To po prostu metalowa konstrukcja, która ogranicza siłę sygnału Wi-Fi, w efekcie czego Internet w domu czy w biurze działa znacznie wolniej. Czyli: ani nie chronimy się przed 5G, ani nie możemy komfortowo korzystać z Internetu. Zwykły bubel, za który trzeba jednak słono zapłacić (nawet kilkaset złotych).
Zakup klatki na router kompletnie mija się więc z celem. Jeśli naprawdę chcesz ograniczyć ekspozycję na sygnał Wi-Fi i telefonii komórkowej, to po prostu wyłączaj router na noc, podobnie jak inne urządzenia łączące się z siecią.