Na początku lutego 2020 roku Microsoft ogłosił, że nareszcie udało się przebić granicę miliarda urządzeń, na których zostało zainstalowane flagowe oprogramowanie amerykańskiego giganta, czyli oczywiście Windows 10. To sukces, który jednak rodził się w wielkich bólach. Firmie zajęło dużo czasu przekonanie użytkowników do swojego systemu, co po części było efektem drastycznego spadku zaufania do Windowsa po nieudanym eksperymencie z generacją 8 oraz 8.1.
Microsoft oficjalnie zaprezentował Windowsa 10 w lipcu 2015 roku i od razu zaczął z grubej rury, ponieważ system można było pobrać zupełnie za darmo – wystarczyło mieć na komputerze inną generację Windowsa (7 lub starszą), oczywiście legalnego. Ten ruch był ewidentnie spowodowany fatalnymi wynikami sprzedaży generacji 8 i 8.1. Microsoft szacował, że miliard użytkowników uda się zdobyć w ciągu 2-3 lat. Rzeczywistość okazała się dla giganta znacznie bardziej brutalna.
Miliard pękł dopiero blisko 5 lat po premierze, co jest dość słabym wynikiem, zważywszy na tempo sprzedaży komputerów i urządzeń mobilnych. Ostatecznie jednak udało się uzyskać miliardową instalację, co firma policzyła sobie za duży sukces.
Co ciekawe, największą przeszkodą na drodze do popularyzacji Windowsa 10 okazał się Windows 7, czyli stary, ale wciąż szalenie lubiany system operacyjny Microsoftu, w powszechnej opinii uważany za najlepszy w historii. Mnóstwo użytkowników nie widziało żadnej potrzeby, by przechodzić na nową wersję, skoro ze starą nie mieli problemów. Doszło nawet do paradoksu, kiedy to pod koniec 2018 roku Windows 7 nadal był zainstalowany na większej liczbie urządzeń niż dziesiątka.
Co więc zrobił Microsoft? Oczywiście uśmiercił Windowsa 7, informując o zaprzestaniu wsparcia dla systemu z początkiem stycznia 2020 roku. Z Windowsa 7 nadal można korzystać, ale jest to dość niebezpieczne, ponieważ Microsoft nie wypuszcza już żadnych łatek ani aktualizacji, przez co środowisko stało się łatwym celem dla cyberprzestępców.